Poniższym przykładem chcę się podzielić z Wami z uwagi na to, że takich pacjentów z chronicznym bólem spotykamy bardzo często, a rozwiązanie może być łatwiejsze niż nam się wydaje.

Pacjentka, lat 38 zgłosiła się z powodu chronicznego bólu pleców trwającego od 2001 roku. Po wywiadzie dowiaduje się, że w roku 1994 doznała wypadku na nartach (ważny jest mechanizm upadku – wyrzucona w górę na muldzie, narty wypięły się, a upadek nastąpił na plecy)

Złamanie kości krzyżowej – upadek na kość krzyżową spowodował uraz.

Migreny trwające od 2008 o bardzo dużym nasileniu włącznie z nudnościami, światłowstrętem trwające od 2008 r.

Ponadto bóle wzdłuż kręgosłupa ze szczególnym nasileniem w odcinku piersiowym (od 2001 roku)

Drętwienie prawych kończyn, uczucie zimnych dłoni.

Pacjentka dostarczyła badanie MRI, w którym stwierdzono dehydratację krążków na poziomie L4-L5, L5-S1, na poziomie L4-L5 lewostronną wypuklinę pierścienia włóknistego, spłyconą lordozę, stożek rdzenia prawidłowy, pogrubiałe więzadła żółte L4/5/S1

Pacjentka wspomniała też, że ból w okolicy piersiowej kręgosłupa jest tak duży, że ucisk na  miejsce bólowe powoduje u niej czasami omdlenia i jest momentami tak duży, że uniemożliwia normalne funkcjonowanie.

Podczas rozmowy przed terapią, stwierdziłem u pacjentki wyraźny lęk i stres związany z tak długo trwającym bólem. Sposób poruszania się tej osoby był bardzo ostrożny, bez gwałtownych ruchów. Pacjentka także bardzo obawia się terapii i jakiejkolwiek ingerencji związanej z kręgosłupem. Była wyraźnie zestresowana wizytą. Prosiłem także pacjentkę o wykonanie prostych ruchów tj. skłonu do przodu, w tył, na boki, skręty tułowia oraz skręty tułowia połączone z przeprostem.

Wszystkie ruchy wywoływały ból w okolicach 5-6 stopni w 10-stopniowej skali.

Prosiłem także o pokazanie miejsca, które są bolesne. Po tym wstępie analizując mowę ciała i wywiad z pacjentką wg metody FDM jasno można stwierdzić u pacjentki dystorsję fałd o charakterze ściśnięcia. Oprócz mowy ciała wskazywały na to kompresyjny charakter upadków oraz to, że pacjentka mówiła iż ma wrażenie że złamie się jej kręgosłup podczas ruchu. Ważnym faktem jest również to, że ból jest większy rano co jest typowe dla dystorsji ściśnięcia.

Warto zauważyć też, że badanie MRI gdzie uwidoczniona jest wypuklina lewostronna nie daje żadnych objawów bólowych, a objawy występują po stronie prawej w postaci mrowienia i zimnej dłoni. Według diagnostyki FDM jest to objaw dystorsji cylindrycznej.

Z racji ogromnego lęku i chronicznego bólu oraz lęku także przed terapią pierwszą rzeczą jaką zrobiłem była rozmowa w celu edukacji pacjentki na temat jej stanu zdrowia, wytłumaczenia wyniku MRI (pacjentka nie miała pojęcia co tak naprawdę znaczy), pokazanie w atlasie anatomicznym struktur powodujących problem, przedstawienie przebiegu proponowanej przeze mnie terapii oraz najzwyczajniej w świecie porozmawiać sobie aby wizyta i terapia nie była nazbyt oficjalna.

Jednym słowem chciałem przede wszystkim na początku zredukować lęk przed terapią, zbudować zaufanie do terapeuty oraz stworzenia komfortowych warunków mentalnych dla swojej pacjentki, ponieważ nadal bała się technik jakie chciałem zastosować w związku z dystorsją ściśnięcia jako, że są to manipulacje w obrębie kręgosłupa.

W takim wypadku zrezygnowałem na początek z tego rodzaju technik i pracę terapeutyczną rozpocząłem od powięziowego rozluźnienia przepony. (wcześniej tłumacząc przy pomocy wizualnej co będę robił i do czego dążę). Podczas pierwszych ruchów pacjentka była wyraźnie zestresowana (obserwowałem mimikę twarzy , na której w obrębie mięśni żwaczy widać było ciągłe drżenie spowodowane strachem). Stres mijał powoli kiedy pacjentka widziała, że nic strasznego nie robię ?

Po rozluźnieniu przepony palpacyjnie zbadałem miejsce na plecach, które pacjentka opisywała jako miejsce największego bólu, którego nacisk powoduje nudności i w skrajnych wypadkach omdlenie.

Była zdziwiona jak po rozluźnieniu ból w tym miejscu wyraźnie się zmniejszył. Technikami mięśniowo-powięziowymi pracowałem dalej w tej okolicy. W tym czasie pytałem też pacjentki czy towarzyszyły jej jakieś traumatyczne doświadczenia w ciągu życia podejrzewając dużą podstawę psychosomatyczną jej bólów. Dostałem twierdzącą odpowiedź jednak bez szczegółów więc postanowiłem do tematu wrócić przy kolejnej terapii nie naciskając.

Gdy po tych technikach ból wyraźnie się zmniejszył pacjentka także stała się bardziej spokojna. Zdecydowała się na techniki manipulacyjne zatem wykonałem dwie kombinacje na odcinek piersiowy z zastosowaniem metody FDM.

Po jednej  z nich znów wyraźnie wzrósł lęk pacjentki, który zniknął całkiem po wykonaniu testów podobnych do tych na początku wizyty. Na jej twarzy pojawił się wyraźny uśmiech, gdy stwierdziła, że wszystkie ruchy są bezbolesne (testy wykonane na początku wizyty o nasileniu bólowym 5-6 w 10-stopniowej. Testy po wykonaniu terapii zniosły nasilenie bólowe do wyniku 0)

Na koniec rozluźniłem też tkanki w okolicy kości krzyżowej.

Kolejnego dnia zadzwoniłem do pacjentki aby dowiedzieć się o jej stan i samopoczucie. Dowiedziałem się, że pacjentka przespała pierwszą noc od niepamiętnych czasów kiedy nie była budzona przez ból, a także ból nie towarzyszył jej o poranku. Samopoczucie wyraźnie było bardzo pogodne, a pacjentka nadal nie mogła uwierzyć, że po jednej terapii ból został zlikwidowany.

Kolejne wizyta (póki co kontrolna za 2 tygodnie) i miejmy nadzieje, że terapia nie będzie konieczna a wizyty będą nakierowane tylko relaks.

Wniosków z tego jest kilka. Przede wszystkim lęk jaki towarzyszy osobom z chronicznym bólem jest często dużą przeszkodą w planowaniu terapii. Moja rozmowa z pacjentką przed wykonaniem właściwej terapii trwała ok 30 minut. Jest to szalenie ważne aby stworzyć komfortowe warunki do dalszego działania. Należy pamiętać, że nie zawsze tylko wykonanie technik terapeutycznych jest ważne.

Kolejny aspekt to szczegółowe analizowanie historii dolegliwości. W tym przypadku analiza zdarzeń książkowo naprowadziła na istniejący problem (w oparciu o metodę FDM).

Najważniejsze to nie robić nic na siłę. W trakcie tej wizyty byłem skłonny poświęcić ją tylko na rozmowę widząc stan emocjonalny pacjentki. Nie jest sztuką „odfajkować” kolejny przypadek lecz zobaczyć w tym przypadku drugą osobę oczekującą zrozumienia, empatii i „przyjaciela” w terapii.

Podsumowując ten przypadek wiem, że objawy, diagnostyka i mowa ciała pacjenta była książkowym przypadkiem wspomnianej już dystorsji ściśnięcia. Jednak wiem jak ważny był komponent emocjonalny, który od lat „siedział” w ciele pacjentki. Gdybym miał określić co zadziałało podczas terapii – techniki czy zniwelowanie lęku i stresu związanego z bólem to odpowiem: nie wiem. Jedno jest pewne, że ból minął, a pacjentka była zadowolona. Czego chcieć więcej? ?

Pozdrawiam i zachęcam do opowiadania o swoich pacjentach. Myślę, że macie równie ciekawe przypadki w swoich gabinetach.

Rafał Uryzaj